Dlaczego boimy się prostych rozwiązań?
Odkomplikować skomplikowane
Zdecydowaną większość problemów można rozwiązać w prosty sposób. Tyle, że proste rozwiązania trudnych problemów często odrzucamy podświadomie już na starcie. Poszukujemy wyrafinowanych metod dojścia do celu, ignorując proste i łopatologiczne sposoby. Pewnie nawet nie uświadamiasz sobie, jak głęboko zakorzenione jest w nas wszystkich przeświadczenie, że prosto to znaczy źle i nieprofesjonalnie. Jesteśmy mistrzami komplikacji – wprowadzamy je zarówno w życiu prywatnym, jak i biznesowym. Od języka, którym się porozumiewamy, po procedury, które wdrażamy w swoich firmach.
Nie wierzysz? Oto banalny przykład.
Ile osób z Twojego otoczenia (a może nawet Ty sam) zamiast dziś, jutro czy wczoraj mówi “w dniu wczorajszym”, “w dniu dzisiejszym” lub “w dniu jutrzejszym”? Posługujemy się potworkami językowymi w stylu “w miesiącu maju”, w “przedmiotowej sprawie” czy “wrzucić do skrzynki oddawczej”, bo wydaje nam się, że brzmimy mądrzej? Inteligentniej? Bardziej rezolutnie?
Kiedy ostatnio miałeś w ręce pismo z urzędu, którego nie musiałbyś czytać co najmniej kilka razy, by zrozumieć o co w nim chodzi?
Ile razy wściekałeś się na to, że umowa przygotowana przez prawnika, która z powodzeniem zmieściłaby się na jednej dwustronnie zadrukowanej kartce, zajmuje tych kartek sześć? Bo prawnik zwykł pisać teksty czcionką w rozmiarze 12 i stosować podwójne interlinie. Rozumowanie typu dużo papieru -> wykonałem ciężką i ważną pracę. W rezultacie Twoje biuro tonie w segregatorach zapchanych makulaturą.
Po co te komplikacje?
Wielu ludzi ma pęd do tego, by łaskotać swoje własne ego. Mówią bełkotem, którego nikt nie rozumie lub który kaleczy zasady językowe. Dzięki temu wydaje im się, że są odbierani jako profesjonaliści. Wdrażają w swoich firmach rozwiązania, które wcale nie są potrzebne, ale sprawiają wrażenie “zaawansowania” i wkroczenia “na wyższy level”. Odrzucają to co proste, traktując to jako mniej wartościowe i nieprofesjonalne.
Węzeł gordyjski
Większość problemów oraz sytuacji życiowych i biznesowych ma proste rozwiązania. Czasem niekonwencjonalne, ale jednocześnie niewydumane i łopatologiczne. Tak proste – jak przecięcie mieczem węzła, którego nie da się rozplątać w konwencjonalny sposób. Cofnijmy się “nieco” w przeszłość – do 333 r.p.n.e. Wtedy Aleksander Macedoński, który prowadził podbój imperium perskiego, przybył do Gordion we Frygii. A że był ambitnym i utalentowanym strategiem, postanowił wypełnić przepowiednię. Zgodnie z nią ten, kto rozsupła kunsztownie zawiązany węzeł, obejmie władzę nad całą Azją.
Aleksander Macedoński wybrał metodę najprostszą, ale jak się okazało – i najskuteczniejszą. Po prostu węzeł przeciął mieczem. Ile w tej legendzie jest prawdy, trudno powiedzieć. Faktem jest natomiast to, że do współczesnego języka weszły dwa związane z nią określenia:
- “węzeł gordyjski” – czyli bardzo trudny, złożony lub niemożliwy do rozwikłania problem,
- „przecięcie węzła gordyjskiego” – synonim prostej, jednakże niebanalnej i nie zawsze konwencjonalnej metody rozwiązania trudnego problemu.
Którą metodę ty wybierasz, gdy stajesz w obliczu “węzła gordyjskiego”? Przecinasz go szybkim i zdecydowanym ruchem, czy próbujesz mozolnie rozsupływać?
Postaw jajko w pionie
Albert Einstein powiedział, że:
“Wszystko powinno się robić tak prosto, jak tylko to jest możliwe – ale nie prościej.”
Są oczywiście pewne granice uproszczenia, po przekroczeniu których można przejść w banał. Jednakże w zdecydowanej większości przypadków, prosto oznacza taniej, szybciej i efektywniej.
Część z nas ma tendencję do skupiania się nad konwencjonalnymi rozwiązaniami. Tymi, które oparte są o dobrze znane reguły i które sprawdzały się wcześniej – najczęściej w typowych i powtarzalnych sytuacjach. A co, jeśli jak w anegdocie o Krzysztofie Kolumbie – staniesz w obliczu pozornie niemożliwego zadania, którym będzie postawienie jajka w pionie? Czy patrząc przez pryzmat konwencjonalnych metod, przyjdzie Ci do głowy lekkie nadtłuczenie skorupki?
Inni wpadają w pułapkę działania opartego o fiksacje i na przykład w kółko powtarzają czynność, która już za pierwszym razem okazała się błędna. Przykład? Klucz, który nie pasuje, jest wielokrotnie wkładany do zamka. Mimo wielu prób otworzenia drzwi, klucz nadal jest tym samym kluczem, który nie zadziała.
Jeszcze inni w trudnych sytuacjach przełączają się w tryb anankastyczny. Żądają coraz większej liczby szczegółów, wpadają w nadmierną skrupulatność, wiele razy dokładnie analizują dane. Wszystko zgodnie z regułami, procedurami, perfekcyjnie. Tyle że rzadko kiedy prowadzi to do realnego rozwikłania problemu, szczególnie nietypowego. Przeszkadza w tym ich usztywnienie, przesadna ostrożność i brak elastyczności.
Są też tacy, którzy preferują tryb korporacyjny. Szukają pasującej do sytuacji procedury. A tej najczęściej nie ma. Bo zwykle nie da się przewidzieć wszystkich możliwych kombinacji sytuacji, zdarzeń i stanów.
Może więc lepiej wziąć przykład z Aleksandra Macedońskiego i skorzystać z jego podejścia do rozwiązywania trudnych problemów?
Po prostu prosto?
Zamiast wybierać krętą i wyboistą drogę, pójść tą która najszybciej, najmniejszym kosztem i nakładem pracy poprowadzi wprost do celu?